Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

Dawno, dawno temu, w odległym województwie …

Napisane przez wuran , 07 czerwiec 2019 · 1920 Wyświetleń

Pod koniec kwietnia zadzwonił do mnie Paweł z pytaniem czy chciałbym z nim pojechać na tydzień do Szwecji. Od razu zapowiedział, że jedziemy na dużą, nieznaną nam wodę. Poprosiłem o tydzień czasu do przedstawienia tego pomysłu żonie, która nie przyjęła tego z entuzjazmem. Mój argument, że nie zostawiam jej samej, bo zostaje z dziećmi, nie trafił jej do przekonania. Pomimo braku „kontrasygnaty” wyjazd doszedł do skutku, i to jakiego…
Załączona grafika

 

Ci co bywają na kilkudniowych wyjazdach to wiedzą, gorączkowe przygotowania, nadmiarowy sprzęt, dokupowanie przynęt i wyposażenia, choć ilości sprzętu już nie mieszczą się czy to w garażu czy to w piwnicy. Wreszcie jest Ten Dzień, jadę do Pawła do garażu, pakujemy jego samochód i łódź, która dzięki swojej wielkości pomieściła nasze graty. Tak zapakowani ruszamy do Gdyni, niecałe 600 km.
Załączona grafika Załączona grafika

 

Przezornie wyruszamy wcześniej, aby mieć bufor na nieprzewidziane zdarzenia, które nas na szczęście omijają. Wcześniej dogaduję się z kolegą z jerkbaita, że on także będzie na promie, jaki ten świat mały. Na prom dojeżdżamy z nim równocześnie, trochę czekania w kolejce i jesteśmy. Wrzucić graty do kajuty i spotkanie na promie przy szklance w większości wypełnionej wodą. Jak zwykle snujemy „morskie opowieści” plany, około 22-giej wizyta w sklepie na promie i idę spać. Jutro rano prom dopływa, obudzi nas Rod Stewart, niektórzy tak go lubią, że jeden z kolegów ustawił sobie ten utwór jako dzwonek w telefonie.
Zjeżdżamy z promu, jako że sobota udaje nam się odwiedzić sklep wędkarski i dokupić trochę przynęt, bo przecież na pewno mamy ich za mało. W sklepie spotykamy innych rodaków, również jadących wędkować.
Załączona grafika
Po drodze mijamy jakże kuszący drogowskaz „zatoka okonia”(chyba?) i jak to w weekend natrafiamy na jakiś festyn lub lokalny zlot miłośników oldtimerów, których sznur kilkudziesięciu jedzie przed nami, część z nich zatrzymuje się na poboczu „za potrzebą” nie przerywając jednocześnie zabawy.
Załączona grafika Załączona grafika
Po przejechani kilkuset kilometrów od Karlskrony dojeżdżamy na miejsce. Mały przytulny domek na nas dwóch, jezioro w zasięgu wzroku, slip 500 metrów dalej. Bardzo mili sąsiedzi. Nie był to domek letniskowy, lecz dom całoroczny w którym kiedyś ktoś mieszkał na stałe, o czym świadczyła kuchnia i wyposażenie odbiegające od innych tego typu domków, w których byłem i które często mogą służyć jako katalog IKEA lub Jysk. O dziwo zamiast bocznych świateł na ścianach były żyrandole na środku pomieszczeń, czyli bardziej swojsko. Gniazdka elektryczne też bardziej przyjazne a nie te nowoczesne szwedzkie z bolcami uziemienia na brzegach.
Załączona grafika

 

Pomimo późnego popołudnia, rozpakowujemy łódź, zrzucamy na wodę i na szybko bez pełnego wyposażenia wypływamy. Po to tu przyjechaliśmy. Woda zimna, 9 stopni a jest prawie 20 maja i jesteśmy nadal w południowej Szwecji. Jezioro nie za szerokie, ale długie i głębokość dochodzi do 50 metrów, fantastyczne ukształtowanie dna jak to w wielu szwedzkich jeziorach, mnóstwo miejscówek, trzcina nadal żółta, brak zielonych wystających nowych pędów, choć brzoza już dobrze zielona. Prognozy na najbliższy tydzień są OK, bez sensacji pogodowych, sporo deszczu, ale pewnie do zniesienia.
Załączona grafika Załączona grafika

 

I po tym przydługim wstępie przejdę od razu do zakończenia. Paweł ze swoim doświadczeniem dekady wyjazdów do Szwecji na okresy przekraczające miesiąc w roku, typując miejscówki, pływając w kilka miejsc co dzień sprawdzając różne pory i warunki spisuje się na medal. W czwartek pobijam osobisty rekord w szczupaku i okoniu, ten pierwszy ma od wyjazdu już wartość 112 cm a drugi 43 cm.
Załączona grafika Załączona grafika

 

Szczupaki łowimy stając na odległość rzutu przy trzcinach tam, gdzie niedaleko są zejścia nawet na 4-6 metrów. Nie ma jednej wiodącej przynęty, szczupaki łowiłem na cannibala 12cm, Pigi juniory 20cm, Algę nr 2, Sweepera, Daiwę Morethan Shallow Upper 125. Rekordowy skusił się na Hidehooka, brzydala jakich mało. Okonie zaś nie gardziły Piglet shadem 10cm. Paweł łowił na zupełnie inne przynęty, w dużej mierze Daiwę, jako że coś tam z nimi ma wspólnego. Pływaliśmy na fajnej polskiej, aluminiowej konstrukcji SEL 460 z silnikiem 25KM, silnikiem dziobowym i niedużą ilością innej elektroniki.
Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika

 

Ryby- po to tam pojechaliśmy, ilościowo nas nie powaliły, ale były piękne i waleczne, ostatniego dnia otworzył się z nimi worek i Paweł skończył dzień mając na koncie ponad 20 ryb. Ja jako skromny adept, tylko czasami mogłem równać się z mistrzem, którego podglądałem. Znaczna część szczupaków zamiast białego brzucha miała w pełni ubarwiony co było dla nas ciekawostką.
Załączona grafika
Presja jak to w Szwecji, oprócz nas byli inni wędkarze, ale naprawdę marginalnie, za to na brzegach widzieliśmy z setkę łódek, tak jakby sezon dla nich jeszcze nie nadszedł. Wiele z nich zaparkowanych w „garażach” na wodzie. Z duzych ryb była ta jedna moja metrówka, kilka 90+ i mniejsze ale nie trafił się nam żaden szczupak poniżej 50cm. Wiele z nich miało świeże ślady po tarle. Okonie zaś ciekawie wybarwione, bo srebrno czarne, występowały w wielu fajnych miejscówkach i złowienie ich dla tych co umieją (do nich chyba jeszcze nie należę patrząc na to co robił Paweł) po wytypowaniu miejscówki nie było trudne.
Załączona grafika Załączona grafika
Załączona grafika Załączona grafika
Załączona grafika Załączona grafika
Wracając po tygodniu, czułem niedosyt, ale nie przez wyniki a przez fakt, że Paweł został na kolejny tydzień nad innym jeziorem i łowił dalej, gdy ja wróciłem do szarej rzeczywistości. Cóż, za kolejne trzy tygodnie wrócę do Szwecji, choć Paweł będzie tam wcześniej i znowu będę zazdrościł … choć mam nadzieję, że on choć trochę zazdrości mi tej 112tki, ale do czasu bo i jemu zaświeci słoneczko - przecież to nasza pasja i czasami coś nam się w niej udaje.
Załączona grafika






Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
10 cze 2019 07:36

Szwecja to najczęściej odgrywany samograj - wuranie.. Polska była lepsza od Szwecji, bliższa i piękniejsza - zamieniliśmy ją w pustynię.. 

Listopad 2024

P W Ś C P S N
    123
45678910
11121314151617
181920 21 222324
252627282930